Jesienne mgliste i dżdżyste dni są w naszym krajobrazie wyjątkowe. Wszystko gaśnie, uspokaja się i cichnie. Spadają kontrasty, cichną dźwięki. Kolory jesieni opadają brązami i wszystko zasypia. Każde wejście w las po bujnych miesiącach letnich jest pięknym przygotowaniem do długich nocy i nadchodzącego zimna.
W obrazie fotograficznym mamy do dyspozycji znacznie mniej narzędzi. Kierujemy do odbiorcy kadr w ostrości/nieostrości, jasnościach i kontrastach, kolorach. Kształty i rytmy z tego wynikające. Wszystko to oczami odbierane przechodzi przez filtry „Bagno, brzozy, mgła, kropla, lód pod wodą widać… mrozu nie ma, czyli roztopy…”. Albo wręcz przeciwnie „Jaki tu bałagan! Ani jednej porządnej linii! A te gałązki ciemne, jak psują wszystko, trzeba to posprzątać…”.
Czasami sobie przypominam, że istotniejsze było wtedy, żeby zapiąć kurtkę i założyć rękawiczki. Wyjąć z plecaka termos. Stanąć, albo jeszcze lepiej usiąść i poczuć siebie w tym otoczeniu. Być tylko odbiorcą. W czasie szarości wydaje mi się to łatwiejsze. Dopiero, kiedy te wszystkie szumiące mądrości oddalą się nieco, dociera do mnie, że natury one nie obchodzą.
©Karol Bagiński, Międzylesie, 2013 | Linhof Super Technika V, Nikkor-W180/f5.6, Ilford FP4+ EI 200 @Rodinal 1+50.